Pozywać, a zostać pozwanym...
Autor: Krzysztof Dmowski
Pozywać jest błędem, zaś zostać pozwanym, daje szansę wygranej sprawy. Wiele osób w Polsce pozwało kogoś i przegrało sprawę, nie rozumiejąc tego, że sąd w przypadku wątpliwości, zawsze orzeka na korzyść pozwanego, gdyż polskie prawo opiera się na zasadzie domniemania niewinności.
Czym jest owa zasada domniemania niewinności? „In dubio pro reo” (łac.) dosłownie oznacza: „wątpliwości dla oskarżonego”. Natomiast w kodeksie postępowania karnego możemy przeczytać:
Art. 5.
§ 1. Oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem.
§ 2. Nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego.
W rzeczywistości sprawa wygląda w ten sposób, że jeżeli pozywam kogoś, aby wygrać muszę mieć silne dowody jego winy, bo inaczej przegram, jeżeli tylko wystąpią wątpliwości.
Szczególne w tym momencie ma brzmienie artykuł najwyższego (bezsprzecznego), prawa w Polsce, Konstytucji:
Art. 42.
§ 3. Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu.
Bardzo podobne brzmienie ma tutaj także art. 6, Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Z powyższych zapisów nie trudno jest się domyślić, że każdy, kto został pozwany jest nie winny i winę należy mu udowodnić. Po co więc pozwać kogoś, przeciwko nie ma wystarczających dowodów i kto ma szansę uniknąć kary? Sąd nie przyczyni się do osądzenia, jeżeli nie istnieją dowody — wyjątkiem tu jest e-sąd, który jest instytucją działającą w sposób niezrozumiały, ale przede wszystkim sprzeczny z powyższymi zapisami, a pod wyrokiem popisuje się nie sędzia! Ale nawet w tej instytucji prawo jest zawsze po stronie pozwanego, szczególnie na korzyść działa tu art. Kodeksu Postępowania Cywilnego 505 (32):
§ 1. W pozwie powód powinien wskazać dowody na poparcie swoich twierdzeń. Dowodów nie dołącza się do pozwu. Przepisu art. 128 odpisy i załączniki do pisma procesowego nie stosuje się.
Wiele osób popełnia błąd, jeżeli otrzymuje wezwanie do sądu, gdy obecność jest nieobowiązkowa i nie pojawia się na sprawie. Sąd wtedy nie ma możliwości zastosowania zasady domniemania niewinności. Ogólnie i nieoficjalnie przyjęte zostało, że nie winny człowiek nie ukrywa się. Nie przychodząc na sprawę, pozwany sam odbiera sobie możliwość wygrania sprawy.
Każdy pozwany, w sprawie tak cywilnej jak i karnej, ma prawo wglądu do akt sprawy. I jeżeli w aktach sprawy nie ma dokumentów, które wskazują na winę, powstaje wówczas wątpliwość. Jednak tę wątpliwość należy sądowi przedstawić. Na przykład zostaliśmy pozwani o zapłatę jakieś należności (dług). Sprawdzamy w aktach sprawy, czy dołączona została umowa, którą podpisaliśmy. Na takiej sprawie, prosimy o ujawnienie dowodów wziecia kredytu. Nie ma umowy, więc na jakiej podstawie sąd mógłby nam nakazać spłatę tego rzekomego, w tym momencie, długu? Brak dowodu w tym momencie wskazuje nie na dług, ale na domniemanie istnienia długu i wtedy sędzia musi zapytać pozwanego, czy faktycznie komuś jest coś winny. I w przypadku braku jakichkolwiek dowodów, sędzia opiera się na oświadczeniu pozwanego.
Klasyczny schemat działania wygląda tak, że w przypadku pozwu korzystamy z pomocy prawnika z urzędu lub wybieramy własnego. Prawnik z urzędu może okazać się wybawieniem, ale też i porażką. Prawnik, któremu płacimy z góry, nie zawsze pomoże nam we właściwy sposób, bo on już swoje zarobił. Prawo zaś nigdy nie jest na tyle skomplikowane, abyśmy sami nie mogli się bronić. I prawnik w Polsce jest dziwnym zawodem, podobnie jak lekarz, który pieniądze otrzymuje z góry — niezależnie od efektu jaki osiągnie, choć czasem zdarza się, że pomimo leczenia pacjent przeżył. Wielu pracodawców jest przeciwnych wypłacaniem zaliczek przed wykonaniem zlecenia, a prawnikowi płacimy z góry jedynie za jego obietnice. Winę tu ponoszą klienci, którzy nie umawiają się na zapłacenie po wykonaniu pracy. Zaś problem powstaje po przegranej sprawie. Nie zawsze porada prawna, czy też działania adwokatów, przynoszą oczekiwany skutek.
Rzadko zdarza się, aby prawnik powiedział: „ta sprawa jest z góry przegrana, nie biorę jej”, bo w ten sposób on nie zarabia. Spotkałem się z tym, że prawnik powiedział: „ta sprawa jest z góry przegrana, ale ja ją wygram” — w tym momencie prawnik wymienia cenę, którą należy zapłacić z góry. Prawnik przegrał sprawę, ale nie ma na tyle honoru i godności, aby zwrócić pieniądze, których tak naprawdę nie zarobił.
Aby kogoś pozwać z reguły należy wziąć prawnika, któremu trzeba zapłacić. Składając pozew także za niego należy zapłacić. Natomiast jeżeli ty zostaniesz pozwany, koszty poniesiesz dopiero wtedy, kiedy przegrasz sprawę, czyli nie przedstawisz wystarczających dowodów swojej niewinności lub pozywający ujawni faktyczne mocne dowody twojej winy.
Kogo chciałbyś winić za to, że posłuchałeś prawnika, który źle doradził?
Krzysztof Dmowski
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
Moim zdaniem w takich sytuacjach najlepiej skonsultować się z kimś mądrzejszym od nas. Ja sam miałem problem z jednym sąsiadem i nie wiedziałem, kto z nas według prawa jest okej. Skontaktowałem się z kancelarią http://kdkancelaria.pl/prawo-karne/
OdpowiedzUsuń, która specjalizuje się też w prawie karnym. Poprosiłem ich o poradę oraz prowadzenie mojej sprawy. Jak się okazało to ja działałem dobrze, a nie sąsiad. Szkoda tylko, że był tak zawzięty, że nie chciał się dogadać i spotkaliśmy się w sądzie.
W mojej ocenie, jeżeli nie mamy pewności to warto udać się po pomocy do prawnika. Samodzielne prowadzenie własnych spraw może okazać się bardzo ryzykowane.
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł
OdpowiedzUsuń